Książka,  Literatura obyczajowa,  Recenzja książki

“Święto Ognia” Jakuba Maleckiego – Recenzja

“Święto ognia” jest pierwszą książką Jakuba Małeckiego, którą przeczytałam.

Po przeczytaniu tej powieści nie wiedziałam do końca, jak ją ocenić.      Uważam jednak, że jest zdecydowanie za krótka. Potencjał tej książki na pewno nie został w pełni wykorzystany. Co nie zmienia faktu, że jestem bardzo ciekawa ekranizacji “Święto ognia”. Może film mnie czymś zaskoczy, może rozwinie wątki, które w lekturze zostały tylko wspomniane.

“Święto ognia” – O czym właściwie jest ta książka?

Autor na kartach swojej powieści przedstawia nam trzyosobową rodzinę. Anastazję, Łucję i Tatę- Poldka. Narracja książki jest  prowadzona przez każdego bohatera po kolei. Co pozwala bardziej wniknąć w ich historię i zrozumieć ich tok myślenia, czy postępowania.

Malecki  opisał zmagania, jakie toczą ze sobą bohaterowie. Ile emocji wyzwala w nich każdy dzień życia, ile walki muszą stoczyć sami ze sobą. Ta książka przedstawia ciągłą walkę o siebie, o życie, o wybaczenie, o marzenia, czy miłość.

Czy potencjał bohaterów został w pełni wykorzystany?

Niby wszyscy troje żyją obok siebie, ale każde z nich prowadzi inne życie, owiane tajemnicą, które łączy się moim zdaniem tylko w jednym aspekcie. Każde z bohaterów toczy swoją walkę z bólem i własną słabością.

Najmłodsza córka, 21- letnia Anastazja, urodziła się z porażeniem mózgowym. Jej świat to głównie okno w pokoju, przez które widzi ulicę, gdzie codziennie obserwuje przechodniów, sąsiadów lub ukochanego Mateusza.

Chlap-chlap-chlap, skaczę sobie po kałużach, a ludzie mijają mnie, panie i panowie, i myślą sobie: o proszę, co to za miła dziewczynka skacze po kałużach, a ja uśmiecham się nich, no i oni do mnie też, mimo że przecież tak w ogóle mam dwadzieścia lat i siedzę w domu, na wózku, a ich widzę przez szybę. […]


Bardzo potrafię patrzeć, a patrzenie nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać, ale to wiedzą tylko ci, co patrzą bardzo długo i bardzo uważnie, a na to trzeba mieć czas […].

Anastazja, która miała być wybrana przez autora główną bohaterką powieści, moim zdaniem wcale nią nie jest. Oczywiście jej wnikliwe obserwowanie świata i niekończący się optymizm jest w pewien sposób urokliwy, ale do przesady. Moim zdaniem jest on lekko przerysowany.

Czasem czytając kolejne: “jest świetnie, ekstra” czułam się, jakbym czytała kolejną książkę motywacyjną z cyklu: “uwierz, że jest pięknie, a będzie”. No, nie będzie. Chyba wszyscy to wiemy.

Nie chcę jednak być tutaj źle zrozumiana. Optymizm jest w życiu ważny,  ale istotne jest to, by był on zrównoważony. Tutaj ewidentnie bardzo widoczne jest siłowanie się na “piękność” życia.

Dorosła kobieta traktowana jako dziecko.

Nastka przez większą część książki jest traktowana, jak dziecko. Najgorsze jest również to, że jej samej to odpowiada. Choć tak naprawdę to dorosła i bardzo inteligentna kobieta.

„W odwiedziny robimy zawsze świetne rzeczy, jak na przykład jedzenie lodów z kabanosami, granie łyżkami na garnkach albo rzucanie czymś w babcię”.

Codzienna rehabilitacja Anastazji jest określana przez ojca i nią, jako “fiku-miku” albo Porażenie Mózgowe zastępowane jest “Porożem Mózgowym”. A  jedynymi przyjemnościami, na jakie  Nastka może sobie pozwolić to komiksy, komputer i kubek gorącej czekolady, który i tak jest jej wydzielany przez ojca.

Te wszystkie przykłady przypominają mi trochę “Ferdydurke” Gombrowicza i opisany tam mechanizm “upupiania” uczniów. Co jest dla mnie zupełnie niezrozumiałym zabiegiem. Pozwala to utrwalać bardzo krzywdzące stereotypy na temat niepełnosprawności.

Niebywałe jest również to, że osobą, która umie się  porozumieć się z Nastką, jest jej siostra-Łucja.  Sytuacja trochę ulega poprawie, gdy Nastka zdaje maturę i dostaje urządzenie, na którym może napisać, co chcę powiedzieć.

Zastanawia mnie tylko jedno, (może za bardzo się czepiam), ale czy przez 21 lat trudno jest nauczyć się  porozumiewać z córką?

Ambicja, konsekwencja i miłość.

Całe moje czytelnicze serce skradła  bardzo złożona postać Łucji. Moim zdaniem najbardziej dojrzała ze wszystkich bohaterów.

Łucja tancerka Baletu Polskiego, która stara się o główną rolę w przedstawieniu “Święto Ognia “. Balet pozwala jej zapomnieć o tym co się stało w przeszłości. Łucja uparcie dąży do perfekcji i nie potrafi odpuścić. Nawet wtedy, kiedy  jej ciało mówi jej zdecydowane stop! Nie chce stracić ojca, więc ciągle ćwiczy, chodzi przed wszystkimi na salę prób, wylewa pot i łzy, by przekroczyć granicę własnych możliwości. Mam też wrażenie, że pomimo swojego młodego wieku, niejednokrotnie wykazuje się większą dojrzałością niż jej ojciec.

Balet to nie tylko piękno i subtelność, ale również ciężka, żmudna praca.

Na pochwalę, zasługuje znakomite oddanie charakterystyki baletu. Tego, jak ciężka i żmudna jest to praca, a przede wszystkim, jak hermetyczne jest to środowisko. Mimo wszystko jednak czuję lekki niedosyt związany z Łucją.

Pogubiony ojciec.

Tata Poldek- samotnie wychowujący obie córki, który nieustannie zmaga się z poczuciem winy z tytułu śmierci ojca w pożarze i tęsknoty za zmarłą żoną.

“Dzisiaj wiele sobie tłumaczę tamtymi słowami z łódki, tym przeklinaniem taty, którego nie było już na świecie. Może taki żal i taka wściekłość, wymierzone gdzieś w przestrzeń, nie znikają, tylko krążą. Aż w końcu, po latach, ślepe, lecz wytrzymałe, dosięgają przypadkowego celu”.

Niektórzy  twierdzą, że w tym cytacie jest też aluzja do tego, że Nastka urodziła się z niepełnosprawnością.  Ja natomiast tego tutaj nie widzę. Ojciec ciągle ucieka myślami do obrazów z dawnego życia, ale moim zdaniem dzieje się tak, tylko dlatego, ponieważ on ciągle nie potrafi sobie poradzić z utratą żony. Unika odpowiedzialności, niby jest z córkami, cieszy się ich sukcesami, ale tak naprawdę ciągle chce żyć z żoną w swoich myślach.

Poldek pomimo wielkich starań i miłości do córek, nie umie się z nimi porozumieć.

Siostrzana więź, która wzrusza.

Niektórzy, czytając “Święto Ognia” wzruszali się narracją Nastki.

Ja jednak jestem pełna podziwu dla autora za więź, którą stworzył między Nastką a Łucją. Nawet im trochę zazdroszczę takiej relacji.

Ich miłość jest bezwarunkowa. To Łucja rozmawia z ojcem, o tym, że Nastka chce podejść do matury. Łucja jedzie z nią na egzamin, wierzy w nią i ją wspiera. Traktuję siostrę na równi. Nie widać tu, w ich relacjach, żadnego infantylizowania siostry ze względu na niepełnosprawność.

Darzą się one ogromną sympatią i zaufaniem. Łucja akceptuje w pełni swoją siostrę. Opowiada jej o swoim życiu, organizuje wspólne nocowanie, są ze sobą bardzo związane.

“Święto Ognia” -spory niedosyt.

Książka “Święto Ognia “Jakuba Małeckiego jest książką prostą, a jednocześnie bardzo zawiłą. To powieść bardzo krótka, jeśli chodzi o objętość, ale naszpikowana historiami dużego kalibru. Czy wzruszająca? To zależy. Nie zapominajmy przecież, że sięgając po daną lekturę, już jesteśmy jakimś stanie emocjonalnym.

Wzruszyła mnie relacja pomiędzy siostrami i historia Łucji.

Reszta wątków poruszanych w książce nie zrobiła na mnie wrażenia. Brakowało mi również wyraźnego zakończenia. Odniosłam  wrażenie, jakby autor, pisząc tę powieść, chciał czytelnikowi, tak wiele powiedzieć, ale nic nie wyjaśnić do końca.

Nie podoba mi się również to, w jaki sposób została tutaj ukazana historia dorosłej osoby z niepełnosprawnością.

“Święto Ognia” – książka opisującą relacje.

Podsumowując,  na pewno jest to ciekawa historia, która poruszy niejedno serce i niejedną duszę.

   Jeśli więc lubicie książki, które opisują relacje międzyludzkie, to polecam Wam tę powieść.


 

Opublikuj w social mediach

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content

Kontynuując korzystanie z witryny, zgadzasz się na stosowanie plików cookie. Więcej informacji

Ustawienia plików cookie na tej stronie są ustawione na „zezwalanie na pliki cookie”, aby zapewnić najlepszą możliwą jakość przeglądania. Jeśli nadal będziesz korzystać z tej witryny bez zmiany ustawień plików cookie lub klikniesz „Akceptuj” poniżej, wyrażasz na to zgodę.

Zamknij