Literatura obyczajowa,  Recenzja książki

“Normalni ludzie”- książka, o której wszyscy mówią.

Rzadko mi się zdarza, żeby czytać coś, co czytają wszyscy, ale tym razem dałam się przekonać i przyznam się szczerze nie żałuję, a dlaczego? Postaram się wyjaśnić poniżej.

 

Powieść “Normalni ludzie” nominowana była do Nagrody Bookera oraz otrzymała Costa Book Award w 2019 r. Ponadto stacja BBC ogłosiła, że historia Connella i Marianne zostanie przeniesiona na mały ekran, a adaptację wyreżyseruje Lenny Abrahamson.

    Sami, więc rozumiecie, że koło takiego faktu nie da się przejść obojętnie. Zawsze w takim momencie rodzi się w mojej głowie pytanie: “Dlaczego?”, “Za co”? I koniecznie muszę to sprawdzić czy poznać. Oczywiście każdy z nas ma zupełnie inny gust. Co innego mu się podoba, czego innego w książkach szuka, co innego go porusza czy  wyzwala emocje. Jednak, jak zawsze powtarzam, że każdy z nas, gdzieś tam w głębi duszy szuka tego samego, tylko sposób dotarcia u każdego człowieka bywa różny. Bywa też i tak, że, niektórym to się po prostu nigdy nie udaje. Wydaje mi się, że jeśli o tą książkę chodzi, to ma ona dokładnie tyle samo fanów, jak i antyfanów. Na pewno ten rodzaj literatury nie należy do lekkich, nazywanych potocznie “odmóżdżających”.

Książka Sally Rooney pod tytułem „Normalni ludzie” została okrzyknięta najgłośniejszą książką 2018 roku.

Szczerze to do dziś zastanawiam się nad jej fenomenem. Jest trudna, momentami też niezrozumiała.

Tytułowi ludzie niczym nie różnią się od zwykłych śmiertelników. Bohaterowie pochodzą z tego samego miasteczka, chodzą do tej samej klasy liceum.

Marianne to chuda i nieatrakcyjna dziewczyna, która osiąga bardzo dobre wyniki w nauce. Pochodzi z dobrze usytuowanej rodziny, ale nie cieszy się sympatią wśród rówieśników. W środowisku szkolnym uznawana jest za „dziwną”.

Marianne ogarnęło poczucie, że jej prawdziwe życie rozgrywa się gdzieś bardzo daleko, bez jej udziału, i nie miała pojęcia,czy się kiedykolwiek dowie, gdzie ono jest i czy stanie się jego częścią. To uczucie nachodziło ją często w szkole, aczkolwiek nie towarzyszyły mu żadne konkretne obrazy, które by podpowiadały, jak owo prawdziwe życie miałoby wyglądać ani jak miałaby się w nim czuć. Wiedziała jedno:gdy się zacznie, nie będzie musiała go sobie wyobrażać.

Natomiast Connell jest gwiazdą drużyny piłkarskiej. Przystojnym i dobrze uczącym się młodzieńcem, który w przeciwieństwie do Marianne cieszy się dużą popularnością i sympatią wśród znajomych. Pochodzi z biednej rodziny. Marianne i Cornella łączy tajemnica. Matka chłopaka pracuje jako pomoc domowa w posiadłości rodziny Marianne. Nastolatkowie kryją swoją znajomość przed rówieśnikami w szkole, ponieważ boją się ich oceny. W końcu ich przyjaźń przeradza się w głębokie uczucie.

Akcja książki składa się z krótkich migawek. Jednak, mimo że są one urywane na kilka miesięcy to i tak czytelnik jest w stanie odnaleźć się w fabule.

Autorka w dość umiejętny sposób przedstawia wzloty i upadki młodzieńczej relacji. Widoczne są tu problemy, z którymi się borykają, między innymi niezdecydowanie, brak dobrej komunikacji, depresja czy toksyczność relacji i przemoc w rodzinie. Wszystkie te wątki są zaledwie wspomniane i brakuje tu według mnie głębszego odniesienia się chociażby do kwestii problemów rodzinnych dziewczyny.

Denerwowało mnie na przykład to, że Connell od początku bał się przyznać, że jest z Marianne.  Bardzo dużą uwagę przywiązywał do tego, co pomyślą o nim inni. Sally jednak szybko pokazała, że życie bywa przewrotne i ich rolę na studiach się odwraca.

Nie znajdziemy tutaj za dużo dialogów. Jest za to sporo niedopowiedzeń, snucia domysłów, czy przemilczania.

Zabawne, ile podejmujemy decyzji, bo kogoś lubimy – kontynuuje Connell – a potem całe nasze życie jest inne. Myślę, że jesteśmy w tym dziwnym wieku, kiedy życie może się zmienić diametralnie za sprawą nawet drobnych decyzji.

Jest to opowieść o wielkiej miłości.  Pokazuje oddanie, przywiązanie i czułość do drugiej osoby. Jednocześnie łączy w sobie tyle bólu, smutku i gorzkiego smaku. Ma się ochotę krzyczeć na nich bohaterów bezustannie.
Zakończenie książki jest dla mnie kompletnie nie zrozumiałe i pozbawione sensu.
Może właśnie cały fenomen tej książki polega na tym, że autorka w dogłębny sposób chciała czytelnikom pokazać, że dzisiejsze relacje międzyludzkie są powierzchowne i niezrozumiałe nie tylko dla osób stojących z boku, ale również dla uczestników danej relacji.

Oglądałam również serial, który zdecydowanie bardziej mi przypadł do gustu niż książka. Jednak polecam obie te opcje. W końcu każdy może wyrazić swoją opinie i wysnuć całkiem inne wnioski.

Następny post przeznaczę na opinię o debiutanckiej powieści S. Rooney “Rozmowy z przyjaciółmi “ na który już serdecznie zapraszam:). A Wy już po przeczytaniu “Normalnych ludzi” Czy jeszcze przed? Dajcie znać, w komentarzu pod postem, jak Wam się podobała.

Zapraszam do obserwacji bloga na profilach społecznościowych:

Instagram

Facebook

Opublikuj w social mediach

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content

Kontynuując korzystanie z witryny, zgadzasz się na stosowanie plików cookie. Więcej informacji

Ustawienia plików cookie na tej stronie są ustawione na „zezwalanie na pliki cookie”, aby zapewnić najlepszą możliwą jakość przeglądania. Jeśli nadal będziesz korzystać z tej witryny bez zmiany ustawień plików cookie lub klikniesz „Akceptuj” poniżej, wyrażasz na to zgodę.

Zamknij