
Jak oswajać niepełnosprawność i zacząć działać w życiu?
Z czasem prowadzenia bloga powstała również misja, aby oswajać czytelników z niepełnosprawnością. Aby łamać stereotypy i pokazywać, że można. Każdy, mimo pewnych ograniczeń, może być szczęśliwy, a jak wiadomo, do szczęścia prowadzą różne drogi.
Zapraszam na kolejny wywiad z cyklu: „W kole pytań Wózka dla Duszy”. Moim gościem była Aleksandra Mirecka, z którą mam nie tylko podobne cele, ale i przyjaciela, z którym się już nigdy nie rozstaniemy.
-
Opowiedz o sobie.
Jestem pełną energii 23-letnią dziewczyną. Niepoprawną marzycielką. Miłośniczką podróży. Molem książkowym. Autorką bloga „Wstań i zacznij żyć”.
-
Jak wygląda Twój typowy dzień?
Aktualnie jestem na stażu w Bibliotece Publicznej, w mojej rodzinnej miejscowości. Mój dzień jest podporządkowany pracy. Zazwyczaj wstaję przed godziną 8:00 (jeśli danego dnia mam rehabilitację to nastawiam budzik jeszcze wcześniej). To dość wcześnie, biorąc pod uwagę fakt, że nasza biblioteka jest otwarta dopiero od 10:00.
Z racji swojej niepełnosprawności, jak i tego, że daleko mi do rannego ptaszka, potrzebuję więcej czasu, żeby ze wszystkim zdążyć. Nie lubię się spieszyć, dlatego zawsze wolę mieć większy zapas czasu.
Popołudnia i wieczory to czas dla mnie i najbliższych. Tutaj pozwalam sobie na większą spontaniczność. Czasami jest to spacer, czasami ulubiony serial czy podcast. Zawsze jednak staram się znaleźć czas na medytację. To mój nowy nawyk, od kilku miesięcy, bez którego już nie wyobrażam sobie dnia. Daje mi to niesamowite ukojenie. Polecam każdemu spróbować.
-
O! Pracujesz w bibliotece, to chyba wymarzona praca dla mola książkowego? Dużo ludzi wypożycza książki?
Wymarzona. Nie narzekamy na brak czytelników. Bywają dni, kiedy drzwi się dosłownie nie zamykają.
-
Jak często uczęszczasz na rehabilitację? Jeździsz na nią sama czy masz rehabilitację domową?
Mam rehabilitację prywatną (domową), raz w tygodniu.
-
Od 2015 roku współprowadziłaś, a teraz już samodzielnie prowadzisz profil na Facebooku „Wstań i zacznij żyć”, jaki był cel powstania tej społeczności kiedyś, kiedy prowadziłaś go z koleżanką, a jaki jest teraz?
Cel był i jest nadal taki sam – dzielić się pozytywną energią, ale przy tym też skłaniać do refleksji nad tym, co w życiu ważne. Z czasem prowadzenia bloga powstała również misja, aby oswajać czytelników z niepełnosprawnością. Aby łamać stereotypy i pokazywać, że można. Każdy, mimo pewnych ograniczeń, może być szczęśliwy, a jak wiadomo, do szczęścia prowadzą różne drogi. ;).
-
Skąd bierzesz inspiracje do tworzenia postów?
Na początku prowadzenia bloga, stworzyłam specjalny folder, gdzie zbieram wszystkie interesujące materiały, które mogłabym opublikować. Tak było przez długi czas. Później inspiracje zaczęły same, spontanicznie, do mnie przychodzić. Tu, coś przeczytałam, tam zobaczyłam ciekawą grafikę.
To był też moment, kiedy odważyłam się „ujawnić” swoją niepełnosprawność. Pojawiły się pomysł na wpisy z tym związane, relacje z moich wyjazdów itp. Tak jest do dziś, na coś natknę się w Internecie, przyjdzie do mnie jakaś myśl i stwierdzam, że muszę się tym podzielić z czytelnikami. Staram się, żeby to, co publikuję, wypływało z serca.
Z pamiętnego folderu już nie korzystam. Wiele z rzeczy, które tam umieściłam, już ze mną nie rezonuje, ale z sentymentu został na pulpicie.
-
Czy udało Ci się zawiązać trwałe przyjaźnie z czytelnikami Twojego profilu?
Mam kilku czytelników, których już kojarzę. Przyjaźń to za duże słowo, ale na pewno mamy bardzo serdeczne relacje. Zdarza nam się napisać do siebie kilka ciepłych słów, złożyć życzenia świąteczne. To bardzo miłe.
-
Twoja społeczność na Facebooku liczy już ponad 7 tysięcy obserwujących. Jakie to uczucie mieć tak oddaną grupę fanów?
Zdaję sobie sprawę z tego, że udało mi się zgromadzić dość liczną grupę obserwujących, ale to też nie jest tak, że ktoś mnie prosi o wspólne zdjęcie, a moja skrzynka mailowa pęka w szwach. Czasami jest tak, że publikuje ważny dla mnie wpis, a odzew z drugiej strony jest niemal zerowy albo przez dłuższy czas brakuje mi pomysłu na posty. Statystyki spadają, liczba aktywności też. Pojawiają się myśli „Do kitu to wszystko i tak nikt tego nie czyta”.
Jednocześnie nie chcę, aby moja wypowiedź wybrzmiała tak, jakby zależało mi tylko na serduszkach i udostępnieniach. To nie tak. Mam świadomość tego, że za liczbami kryją się ludzie z krwi i kości. Aby jednak takie miejsca w sieci, jak moje, mogły się rozwijać, potrzebny jest czytelnik i jego zaangażowanie.
Dzięki temu mogę nie tylko trafić do nowych obserwatorów, ale również mam większą motywację do dalszej pracy. Raz na kilka tygodni ktoś napisze miłą wiadomość, że mu pomógł jakiś wpis i dziękuję za niego. Wówczas robi się ciepło na sercu. Dostrzegam sens w tym, co robię. Dociera do mnie, że naprawdę jestem w stanie komuś pomóc. To jest piękne uczucie.
-
Jak sobie radzisz w tym trudnym pandemicznym czasie?
Kiedy pandemia wybuchła byłam chora. Leżałam w łóżku z wysoką temperaturą i mimo że słuchałam wiadomości o tym, co się dzieje na świecie, to niewiele do mnie docierało. Przez pierwsze dwa tygodnie działał u mnie chyba jakoś system wyparcia. Nie do końca zdawałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Wszyscy wokół mnie panikowali, a ja mówiłam. „Będzie dobrze, musimy to przeczekać. Za miesiąc, może dwa, już będzie wszystko ok.”
Z czasem jednak i mnie dopadło przerażenie i frustracja. Tegoroczne wakacje były pierwszymi od 9 lat, które całkowicie spędziłam w domu. Zaprzyjaźnione fundacje, z wiadomych względów, zawiesiły swoją działalność wyjazdową. Bardzo mi tego brakuje. Poznawania nowych miejsc i ludzi, kontaktów ze znajomymi.
Obecnie technologia wiele nam daje, ale nic nie zastąpi szczerego uścisku czy spojrzenia sobie w oczy. Myślę, że obecna sytuacja uczy mnie być „tu i teraz”. Mam z tym duży problem, jestem mistrzynią planowania wybiegania myślami w przód.
Teraz kiedy sytuacja diametralnie się zmienia i nic nie jest pewne. Pozostaje mi tylko skupić się na obecnym dniu. Jak widać każda, nawet najtrudniejsza sytuacja nas czegoś uczy.
-
Kiedy pojechałaś na pierwszy rehabilitacyjny obóz i co od tamtego czasu zmieniło się w Twoim życiu?
Mój pierwszy obóz był w 2011 roku. Mimo że samo miejsce było niedostosowane dla osób z niepełnosprawnością. Chociaż spaliśmy w metalowych barakach, a z kranu leciała tylko zimna woda, to pobyt tam wspominam bardzo miło. Atmosfera miejsca i serdeczność spotkanych tam ludzi sprawiały, że zapomniałam o wszystkich niedogodnościach.
Ten wyjazd wiele mnie nauczył. Pokazał, że warto czasami zatęsknić za domem i bliskimi. Nauczył pokory i doceniania tego, co się ma. Można powiedzieć, że dzięki temu obozowi złapałam bakcyla do wyjazdów.
Z czasem zaczęłam szukać w Internecie innych fundacji i organizacji, które umożliwiłyby mi wyrwanie się z czterech ścian. Poznawałam nowych ludzi, kontakty się poszerzały. Niektóre z tych znajomości trwają do dziś i zamieniły się w piękne przyjaźnie.
-
Brałaś udział w projekcie Akademii Życia i Samodzielności, gdzie spędziłaś 3 miesiące w obcym mieście, w jednym mieszkaniu z innymi niepełnosprawnymi, ucząc się samodzielności i zaradności. Czy możesz coś więcej powiedzieć o tym projekcie? Co spowodowało, że zdecydowałaś się na ten krok? Wiem, że nie była to dla Ciebie taka prosta decyzja, co zresztą w pełni rozumiem.
O Akademii usłyszałam pierwszy raz 5 lat temu na jednym z obozów. Po powrocie z ciekawości zerknęłam do Internetu i zobaczyłam jaką odległość dzieli Konin od mojej rodzinnej miejscowości (4 godziny drogi). Pomyślałam sobie „Nigdy w życiu. Za daleko, za długo. Nie dam rady”. Zapomniałam o tym.
Mija kilka lat, jest rok 2018. W moim życiu dzieje się wiele trudnych i osobistych rzeczy. Coraz częściej zaczynam, zastanawiać się nad tym, jak będzie wyglądało moje życie, gdy zabraknie bliskich i nie są to wizje, które napawają optymizmem.
Pomyślałam sobie, że pora wziąć się w garść. Zacząć działać, zanim będzie za późno, wtedy przypomniałam sobie o Akademii, czyli tzw. mieszkaniach treningowych. To jeden z licznych projektów Fundacji „Podaj Dalej” im. Piotra Janaszka w Koninie.
Jego celem jest jak największe usprawnienie uczestnika w różnych obszarach takich jak gotowanie, orientacja w terenie, technika jazdy na wózku itp. Z pomocą asystentów i terapeutów taka osoba może określić swoje cele i rozłożyć je w czasie, wszystko według indywidualnych możliwości.
-
Jak zmieniło się Twoje codzienne życie po powrocie z Konina? Czego się tam nauczyłaś? A czego nadal nie jesteś w stanie sama zrobić?

Do tych zmian dochodzi się stopniowo. Cały czas, mimo że od Akademii minął już ponad rok, jestem w tym procesie.
Na początku najbardziej widoczne były te zmiany, które nastąpiły w mojej psychice. Uwierzyłam w swoje możliwości i stałam się bardziej pewna siebie. Poczułam jak mi urosły skrzydła. Wcześniej bardzo mi tego brakowało.
Zaczęłam pomagać mamie w drobnych obowiązkach takich jak składanie ubrań, czy obieranie jajek. To było super, ale cały czas mi czegoś brakowało. Tęskniłam za Koninem i możliwościami, jakie mi dawał.
Czułam, że marnuję swoją szansę. Łatwiej jest się zmieniać, kiedy masz nad sobą sztab specjalistów i dostosowaną przestrzeń. Okoliczności, w których się znajdujesz w naturalny sposób, wymuszają na Tobie pewne rzeczy.
Kiedy wracasz w rodzinne strony, bardzo trudno jest wdrożyć nowe umiejętności i dalej walczyć o większą samodzielność. Dopiero kilka miesięcy temu odważyłam się samodzielnie poruszać po mieście. Droga do pracy, czy małe zakupy nie stanowią już dla mnie problemu. Daje mi to ogromną satysfakcję. Dzięki temu mam namiastkę Konina na co dzień.
-
Pomimo że jesteś w wielu czynnościach samodzielna to, jak sobie radzisz z proszeniem innych o pomoc?
Jeśli jestem w domu, to pomoc ogranicza się do takich małych rzeczy jak np. podanie krzesła, z którego potem przesiadam się do wanny czy sprowadzenie za rękę ze schodów (mieszkam w bloku). Jak jestem na wyjeździe to, jest tego trochę więcej. Wszystko zależy od miejsca i ilości czasu, którym dysponuję.
-
Jesteś członkiem Fundacji Podróże Bez Granic, gdzie bierzesz udział w różnego rodzaju aktywnościach sportowych i turystycznych między innymi takimi jak: spływ kajakowy czy jazda Land Roverami, która z tych „rozrywek” najbardziej Ci się spodobała i dlaczego?
Najmilej wspominam nasz wyjazd do Berlina. Mieliśmy wtedy fantastyczną pogodę (był początek października i prawie 20 stopni) i cudowną panią przewodnik. Poznawanie nowych miejsc, kultur, przysłuchiwanie się przypadkowym rozmowom w innych językach to jest coś, co absolutnie uwielbiam i do czego ciągnie mnie najbardziej.
-
Ile podróży z fundacją odbyłaś?
Byłam dwa razy na regatach i spływach kajakowych. Zaliczyłam też wyjazd landroverowy, no i wspomniany wcześniej Berlin.
-
Na początku wywiadu wspomniałaś, że jesteś miłośniczką podróży, o jakiej podróży teraz marzysz? Gdzie byś chciała polecieć, co zwiedzić, gdybyś tylko miała taką możliwość?
Chyba łatwiej by było powiedzieć, czego bym nie chciała zobaczyć/ zwiedzić. 🙂 Jednym z moich najnowszych marzeń podróżniczych jest czeska Praga. Jestem zakochana w estetyce tego miasta.
-
Bardzo często latam do Szkocji z racji tego, że mam tam rodzinę. Wiem, że i Ty swego czasu wybrałaś się do Stolicy Szkocji. Co Ci się tam najbardziej spodobało? Czy spróbowałaś jakiś szkockich potraw?
Podróż do Edynburga najmilej wspominam ze wszystkich moich zagranicznych wojaży. Bardzo spodobał mi się ten trochę mroczny klimat miasta. Na każdym kroku widać i czuć, że to właśnie nim inspirowała Rowling, pisząc wszystkie części Harry’ego Pottera. Jeśli chodzi o zabytki to, najbardziej utkwił mi w pamięci pomnik Bobbiego. Bardzo wzruszyła mnie jego miłość do właściciela, nawet gdy ten odszedł.
-
Czy kiedykolwiek czułaś się gorsza z powodu swojej niepełnosprawności?
Tak, to był okres nastoletni. Niełatwy czas dla każdego, pewnie. Hormony szaleją, człowiek chce być zaakceptowany przez grupę rówieśników. Chce być taki, jak oni. Z powodu swojej niepełnosprawności byłam skazana na niepowodzenie w tym obszarze. Nigdy nie byłam wyśmiewana, ale czułam, że rówieśnicy mają do mnie dystans. Swego czasu, bardzo to przeżywałam.
-
Obserwując Twój profil, można odnieść wrażenie, że posiadasz duży dystans do siebie i do swojej niepełnosprawności. W związku z tym, co byś powiedziała osobie niepełnosprawnej, która w dalszym ciągu nie umie pogodzić się ze swoją niepełnosprawnością?
To bardzo trudne pytanie i nie jestem w stanie na nie w jednoznaczny sposób odpowiedzieć. Każdy człowiek jest inny tak samo, jak jego niepełnosprawność. Nawet jeśli mamy niepełnosprawność z tej samej przyczyny, co druga osoba to możemy odczuwać zupełnie inne emocje. To bardzo delikatny temat. Staram się nie dać nigdy „złotych rad”.
-
Jak Twoim zdaniem można walczyć ze stereotypami dotyczącymi osób z niepełnosprawnością?
W najprostszy możliwy sposób, po prostu je łamać. Pokazywać, często na własnym przykładzie, że większość naszych ograniczeń jest tylko w głowie. Można głosić piękne monologi, ale co z tego? W końcu nie to, co mówimy, ale to, co robimy, najbardziej o nas świadczy.
-
Co Twoim zdaniem należałoby zrobić, aby osobom z niepełnosprawnością w Polsce żyło się lepiej?
Mamy jako Państwo wiele do zrobienia w tej sprawie. Przede wszystkim brakuje aktywizacji społecznej osób niepełnosprawnych.
Co z tego, że dostajemy pomoc finansową, jak większość z nas siedzi zamknięta w domach. Pieniądze są ważne, pomagają w leczeniu i rehabilitacji, ale nie załatwiają wszystkiego. Nie zastąpią kontaktu z drugim człowiekiem.
Programy wolontariuszy/ asystentów dla osób z niepełnosprawnością. Więcej przystosowanych stanowisk pracy. Dawanie wędki, a nie złowionej ryby. To jest to, co marzy mi się w Polsce najbardziej…
-
Co jest Twoją największą siłą?
Rodzina i przyjaciele, gdyby nie oni byłabym zupełnie innym człowiekiem. Zawsze mnie wspierają bez względu na to, na jaki zwariowany pomysł bym wpadła.
-
Wiem, że uwielbiasz czytać książki tak jak ja. Jaki jest Twój ulubiony rodzaj literatury?
Zazwyczaj sięgam po literaturę podróżniczo – górską lub popularnonaukową z naciskiem na psychologię. Czasami zdarza mi się też przeczytać jakąś ciekawą biografię.
-
To ciekawe. Dlaczego akurat podróżniczo – górską? Skąd wzięła się u Ciebie fascynacja górami?
Jako nastolatka natknęłam się w telewizji na program Martyny Wojciechowskiej „Kobieta na krańcu świata”. Urzekła mnie jej charyzma i sposób opowiadania o świecie. Z ciekawości sięgnęłam po jedną z jej książek podróżniczych.
Później drugą, kolejną…W ten sposób przeczytałam wszystkie wydane przez Martynę książki, a że tematyka mnie bardzo zainteresowała, zaczęłam szukać dalej.
Poznawałam twórczość innych globtroterów, jeździłam z bliskimi na spotkania autorskie i festiwale podróżnicze. Często podczas takich imprez pokazywane są prelekcje z wypraw wysokogórskich (zazwyczaj himalajskich) i można powiedzieć, że moja miłość do gór była naturalną koleją rzeczy.
-
Czy możesz polecić jakiś tytuł książki poruszający temat gór?
Myślę, że osób dopiero co poznających ten temat mogłabym polecić serię książek „Góry z duszą” Moniki Witkowskiej. Każdy z rozdziałów opisuje wyprawę na inną górę. Dzięki temu możemy poznać nie tylko dalekie himalajskie szczyty, ale również te, które są bliżej nas (w Tatrach czy Beskidach).
-
Widzę, że obie pasjonujemy się psychologią. Jaka dziedzina psychologii Cię najbardziej interesuje i dlaczego?
Nie mam swojej ulubionej dziedziny i nie chciałabym się do niej ograniczać. Człowiek i jego mechanizmy działania są zbyt ciekawe, żeby skupiać się tylko na jakieś jej konkretnej części.
-
Czy istnieje taka książka, która w jakiś znaczący sposób wpłynęła na Twoje życie? Jeśli tak, to jaka, to książka i w jaki sposób na Ciebie wpłynęła?
Ciężko mi teraz wskazać jedną konkretną pozycję. Myślę, że każda z książek, jakie przeczytałam, wpłynęła na mnie w jakimś stopniu. W końcu jesteśmy mozaiką tego, czym się otaczamy i tego z kim / z czym mamy styczność.
-
Jakie są najbliższe plany i cele, które chcesz spełnić?
Przez pandemię, ciężko jest coś planować, ale takim moim największym marzeniem jest jak najbardziej się usamodzielnić, samodzielnie zamieszkać i żyć niezależnie.
-
Dziękuję Ci za rozmowę.
Ja również dziękuję. To był dla mnie zaszczyt ❤️.
Tu możesz obserwować Olę:
Facebook:
https://www.facebook.com/wstanizacznijzyc
Instagram:
https://www.instagram.com/wstanizacznijzyc/
https://italoptik.com/character-c/index.htmlOpublikuj w social mediach

